Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że w 2024 roku będziemy czytać doniesienia, że–- raz jeszcze – Bridget Jones ma powrócić. Według doniesień zagranicznych serwisów zdjęcia mają rozpocząć się w Londynie w maju, a Renée Zellweger ponownie wcieli się w tytułową rolę. Fabuła ma luźno opierać się na powieści Helen Fielding z 2013 roku pt. „Bridget Jones: Szalejąc za facetem”, w której to Bridget wychowująca samotnie dziecko randkuje, odnajduje się w mediach społecznościowych i szuka miłości w aplikacjach randkowych. O Boże, proszę, nie.

Jeśli czegoś się nauczyliśmy i nauczyłyśmy, próbując wskrzesić ukochane ikony singli takie jak Carrie Bradshaw, 20 lat po tym, jak pojawiły się na naszych ekranach po raz pierwszych, to właśnie to, że to po prostu nie działa. Oba sezony spin-offu serialu „Seks w wielkim mieście” – „I tak po prostu” – zostały szeroko skrytykowane, ponieważ pierwotni autorzy starali się wcisnąć postacie, które były przełomowe i genialne w swoim czasie, we współczesną, zgoła inną rzeczywistość. To było żenujące, albo jak to określiła jedna z recenzji: „Najgorszy spin-off w historii telewizji”. Nawet Samantha Jones i jej 90-sekundowy występ nie były w stanie go uratować.

fot. materiały dystrybutora

Bridget „nie ma nic gorszego od bycia singielką” Jones

Co więcej, Bridget Jones nigdy nie dorastała do stóp Carrie Bradshaw. Była regresywna i problematyczna. Była również uosobieniem toksycznej kultury odchudzania się lat 90. Jak błyskotliwie napisał Kevin Maher z magazynu „The Times” dzisiaj o fabule pierwotnego filmu z 2001 roku: Nawet w 2001 roku polityka seksualna w filmie była niezwykle zacofana i drastycznie odbiegała od etyki I’m Every Woman, którą film rzekomo miał promować.

Jej szef Daniel Cleaver (w tej roli Hugh Grant), po kilku flirtujących mailach służbowych, wsiada z pracownicą Jones (Zellweger) do windy i napastuje ją seksualnie. A ponieważ Jones jest kobietą pragnącą mężczyzn i alkoholiczką, która jest beznadziejna w pracy, jej oczy szeroko się otwierają, a ona uśmiecha się na pół z triumfem

Według scenarzystów filmu o Bridget Jones (Helen Fielding, Richard Curtis i Andrew Davies), bycie obmacywaną przez szefa w windzie to objaw romantyzmu, którego powinna pożądać każda młoda kobieta, rozpoczynająca swoją karierę w latach 90. Bo w końcu kobiecy świat powinien się kręcić wokół mężczyzn. 

Dzięki Bogu więc, że od smutnego życia w pojedynkę uratował naszą Bridget Mark Darcy (w tej roli oczywiście Colin Firth). Tak jest, grzmiącym przesłaniem we wszystkich częściach Bridget Jones było: musisz zdobyć mężczyznę, bez względu na wszystko. W końcu życie singielki to życie nieszczęśliwe, wstydliwe, przez które umrzesz samotnie. Bycie singielką było nawet gorsze niż spędzanie czasu w tajskim więzieniu, według drugiej części kultowego filmu. 

Bridget Jones mówiła, że „miała tyłek wielkości Brazylii”. I co z tego?

Na jednym z plakatów promujących film, nad zdjęciem Renée pozującej jako Bridget, znajduje się następujący tekst: „Chodź na siłownię trzy razy w tygodniu. Nie flirtuj z szefem. Zmniejsz uda. Naucz się kochać uda. Zapomnij o udach. Przestań robić listy”.

Zobacz także:

Patrząc wstecz, zdumiewający i zaskakująco smutny jest fakt, że Bridget – prawdopodobnie nosząca rozmiar 38 lub 40 – była otwarcie opisywana jako gruba, spędzała życie niewolniczo licząc kalorie (każdy wpis w jej dzienniku odnotowywał dzienną ilość spożytych kalorii) i nieustannie próbowała schudnąć. Według filmu, jej waga 58 kilogramów nie była akceptowalna. W pewnym momencie Bridget zapisuje w swoim dzienniku: „60 kilogramów – przerażający zjazd w stronę otyłości”. Jej obsesja na punkcie osiągnięcia idealnej wagi (54 kilogramy) była równie żałosna, co jej usilne próby znalezienia miłości życia i uniknięcia smutnego życia singielki. Jej wrogami były również „chude jak patyk” kobiety, którym próbowała dorównać. Nie ma to jak dziewczyńska energia.

Bridget Jones naprawdę wpisała się w już i tak toksyczną kulturę odchudzania się początku lat dziewięćdziesiątych: utwierdzała w przekonaniu, że chudość oznacza piękno, wartośiowość, sukces, pożądanie, podczas gdy otyłość było czymś bardzo złym, o czym lepiej nie mówić – tłumaczy ekspertka od pewności siebie i influencerka, Alex Light. Alex słusznie zauważa bardzo niebezpieczne przesłanie filmów i książek o Bridget Jones, które miały wpłwy na całe pokolenie (pokolenia?) dorastających kobiet.

Obsesja Bridget na punkcie swojej wagi i odchudzania, które w jej rozumieniu były wyraźnie powiązane z jej poszukiwaniem partnera, podkreślały wielu pokoleniom dziewcząt i kobiet, że musimy być chude, aby być szczęśliwe. To niezwykle toksyczne przesłanie było bardzo powszechnie konsumowane i bez wątpienia miało znaczący wpływ na wiele dorastających kobiet.

fot. materiały dystrybutora

Przepraszam Bridget, ale należysz do minionych czasów, które nigdy nie powinny istnieć.

Podczas kręcenia pierwszej części filmu o Bridget Jones, Renée Zellweger wyznała, że przytyła aż 13 kilogramów do roli, opychając się od rana do wieczora burgerami i frytkami. 15 lat później, przy okazji promocji filmu „Bridget Jones 3”, aktorka ponownie wspomniała o wyjątkowym sposobie przygotowywania się do roli brytyjskiej dziennikarki. Przytyłam kilka kilogramów, nabrałam w biuście i trochę w brzuszku. Bridget ma zupełnie normalną wagę i nigdy nie rozumiałam, dlaczego to ile ważę, ma takie znaczenie. Żaden aktor nie dostawałby takich pytań, gdyby zrobił to samo dla roli.

Aktorka ma oczywiście rację. Ale Renée – sama zmagająca się z komentarzami na temat swojej zmiennej wagi po pierwszym i drugim występie jako Bridget – ujawniła także, że przybranie na wadze, a następnie szybka utrata wagi dla pierwszego i drugiego filmu spowodowały u niej ataki paniki. Miałam atak paniki, kiedy wszyscy specjaliści mówili mi, jak złe to dla mojego organizmu długoterminowo  przybieranie tak dużej wagi w takim tempie. Wszyscy mówili mi, że muszę przestać, bo w przeciwnym razie umrę – wyznała Zellweger. 

Wisienką na torcie jest król komedii romantycznych lat 90. i 2000., współtwórca filmów o Jones, Richard Curtis. Scenarzysta i producent niedawno przyznał, że żałuje żartów na temat wagi w filmach, takich jak „To właśnie miłość” i „Bridget Jones”, po tym, jak został skonfrontowany przez swoją córkę, Scarlett, która otwarcie mówi o swojej walce z anoreksją.

Pamiętam, jak zszokowany byłem pięć lat temu, kiedy Scarlett powiedziała mi: Nigdy więcej nie możesz używać słowa 'gruby'. Wow, ona miała rację. Za moich czasów nazwanie kogoś pulchnym było śmieszne. W filmie „To właśnie miłość” były żarty na ten temat. Te żarty już po prostu nie są zabawne – powiedział w jednym z wywiadów w 2023 roku Curtis.

Nie, nie są. Ale Curtis nie rozumie istoty problemu – te „żarty” nigdy nie były śmieszne i nie powinny były się pojawić w filmie w pierwszej kolejności. Brytyjska służba zdrowia podała w zeszłym roku, że zaburzenia odżywiania nadal mają tendencję wzrostową w Wielkiej Brytanii – a większość z nich dotyczy osób poniżej 25 roku życia. Przywrócenie więc toksycznego reliktu jak Bridget, bez względu na to, jak próbują ją umieścić w 2024 roku, jest złe z powodu wszystkiego, za co się staje. Przepraszam Bridget, ale należysz do minionych czasów, które nigdy nie powinny istnieć.

Ten artykuł pierwotnie ukazał się na glamourmagazine.co.uk